Sakrament Eucharystii

Sakrament Eucharystii
Najważniejszym sakramentem łączącym wszystkich wyznawców Chrystusa na świecie jest niewątpliwie Sakrament Chrztu Świętego. Gdyby jednak zadać pytanie jaki sakrament jest „szczególnym skarbem” Kościoła Katolickiego, to bez wątpienia wiele osób wskazałoby na Sakrament Eucharystii. Jest to w końcu nasz „chleb powszedni”, o który modlimy się codziennie słowami Modlitwy Pańskiej. Jednocześnie Msza Święta jest również tym sakramentem, który wciąż tak mało rozumiemy i który wciąż wielu pośród nas traktuje sobie bardzo lekko. Wiele osób, które przyjęło Chrzest nie bierze udziału w Eucharystii mówiąc, że są „wierzący, a niepraktykujący”. Spróbujmy zatem przyjrzeć się nieco Misterium Eucharystii, aby uzmysłowić sobie jej niezbędność w drodze do zbawienia.

Kolacja przy świecach z... Jezusem
Zacznijmy od tego, czym jest Eucharystia. Jest ona spotkaniem z Bogiem. Stwierdzenie to, choć jest truizmem, jest jednocześnie niesłychanie ważne. Często bowiem traktujemy Mszę Świętą jako kolejny punkt programu, obowiązek, coś co muszę zrobić. Tymczasem w przestrzeni Eucharystii spotykamy się z Kimś, kto na nas czeka – Jezusem Chrystusem. On jest tym, który do nas przemawia i daje nam siebie samego za pokarm. Eucharystia jest wydarzeniem, w którym uobecnia się Misterium Zbawcze Chrystusa. Oto ja jestem zaproszony przez Boga do tego, by je celebrować i cieszyć się nim. To, co dokonało się na krzyżu wiele setek lat temu dzieje się dzisiaj na Eucharystii. Nie jest ona tylko wspomnieniem historycznego wydarzenia. Wydarzenie krzyża dzieje się w sposób bezkrwawy dziś – w mojej obecności, jeśli tylko jestem. Pytanie zatem – czy iść do kościoła w niedziele jest pytaniem o to, czy chcę być przy Chrystusie w ostatnich chwilach jego życia czy też nie mam na to czasu i wolę zająć się swoimi sprawami, tracąc przy okazji dar zbawiania – życia wiecznego.
Cztery razy Jezus
Eucharystia jest zatem spotkaniem z Jezusem Panem, który jest obecny w tym sakramencie. Możemy znaleźć cztery „wymiary” bycia Chrystusa w Sakramencie Eucharystii. Po pierwsze, jest On obecny we wspólnocie Ludu Bożego. Wszyscy, którzy gromadzą się w kościele na modlitwie stanowią Kościół. Ważny jest tutaj cel tego spotkania, nie jest on towarzyski czy też kulturalny. Gromadzi nas Bóg, a „gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni są w Imię Moje tam ja jestem pośród nich”. Jezus obecny jest także w kapłanie przewodniczącym liturgii Mszy Świętej, który „daje” Mu siebie całego, by Chrystus mógł przewodzić temu Zgromadzeniu Eucharystycznemu. Obecność ta jest szczególnie wyraźna w momencie przeistoczenia – kapłan wypowiadając słowa konsekracji mówi w pierwszej osobie – użycza wtedy swojego głosu Jezusowi. Pan obecny jest także w Słowie Bożym – On przecież jest autorem Pisma Świętego. Ostatnim wymiarem obecności Chrystusa podczas Eucharystii jest oczywiście Komunia Święta.
Chrześcijanin nie chodzi głodny
Myślę, że warto nam się zatrzymać przez chwilę właśnie na tej obecności Chrystusa. Gdy rano odmawiamy Modlitwę Pańską wypowiadamy słowa „chleba powszedniego daj nam dzisiaj”. Nie wiem, czy zdajemy sobie wtedy sprawę, że prosimy Boga o pokarm eucharystyczny. Słowa bowiem modlitwy Ojcze Nasz możemy i powinniśmy interpretować właśnie na ten sposób. Święty Cyprian komentując Modlitwę Pańską pisze: „Chrystus jest Chlebem życia. Nie jest On Chlebem wszystkich, ale Chlebem naszym. Prosimy, aby tego chleba dawano nam codziennie. Teraz jesteśmy w Chrystusie i codziennie przyjmujemy Eucharystię. Oby żadna ciężka wina nie zamknęła nam dostępu do niebieskiego Chleba i obyśmy nigdy nie zostali odłączeni od Chrystusowego Ciała.” Pierwsi chrześcijanie koncentrowali swoje życie wokół tego sakramentu. Eucharystia nie była dla nich wspominaniem jakiś dawnych wydarzeń. Ona była uobecnieniem ofiary krzyża. To, co dokonał Chrystus w danym momencie historii dzieje się w sposób bezkrwawy na każdym ołtarzu. Jezus oddaje się za mnie, umiera, bym ja mógł osiągnąć prawdziwe życie – oddaje się mi poprzez ten Sakrament, zbawia – dokonuje odkupienia. Łaska życia wiecznego, prawdziwego życia, jest mi wtedy dana. Tylko trzeba przyjść i jeść! On sam poprzez św. Jana mówi: Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki». (J 6, 48-58)
Żyjący nieoddychający
Dziś wielu chrześcijan (lepiej by było napisać osób ochrzczonych) mówi o sobie, że są wierzący ale niepraktykujący. Tylko czy można być człowiekiem wierzącym i jednocześnie odrzucającym Samego Boga? Przecież mówi On o spożywaniu Jego Ciała i Krwi, które dają życie! Czy osoba, która wierzy w Boga i kocha Go może odrzucić ten pokarm? Wydaje się, że nie. Ten, kto prawdziwie kocha nie jest wstanie odrzucić Sakrament Eucharystii – rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Wciąż wielu z tych, którzy przyjęli Sakrament Chrztu Świętego nie żyje nim, mówiąc o sobie, że są wierzący niepraktykujący. W kontekście tego może warto wsłuchać się w słowa jednej z Przypowieści Jezusa – o uczcie.
Raz jeszcze ewangelia
A Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich: «Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: "Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!" Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: "Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie". Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: "Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych».
Zaproszenie w twoich rękach
Bóg zaprasza nas na najwspanialszą ucztę – na Eucharystię. Jako wolni ludzie możemy to zaproszenie odrzucić albo przyjąć. Z każda decyzją wiążą się jednak konsekwencje, o czym niestety często zapominamy w życiu. Jeśli przyjmuję Boga przychodzącego ze swoją łaską w sakramentach i On mnie nie opuści; jeśli odrzucam Go i ustanowiony przez Niego Kościół, muszę liczyć się z tym, że w wieczności również pozostanę sam.